sobota, 30 marca 2013

Moje dwa naj...

Hej!
Witam w tą wigilię Bożego Naro... a nie, zaraz. Nie te święta. Wigilia przynajmniej się zgadza. Pogoda za oknem potrafi nieźle zmylić. Nawet moja rodzicielka twierdzi, że nie pamięta Wielkanocy, żeby "z koszyczkiem" iść w tak chłodny dzień a do tego ze śniegiem po kostki. No ale nic. Zajączek wielkanocny już ulepiony na balkonie, pisanki powieszone na choince i gitara gra. Jestem gotowa na Święta ;)

Z racji chwilki wytchnienia przychodzę do Was z dwoma kosmetykami naj marki Wibo/Lovely. Jeden z produktów jest moim absolutnym hitem odkąd wpadł w moje ręce. Drugi okazał się pudłem w hm... 95%. (te 5% dostaje za cudowny kolor :P).

Może zacznę od tego małego koszmarka, co by tu skończyć na przyjemnościach ;)
Przedstawiam Wam, drogie Panie lakier z serii różanej nr 5. Lubię jak lakiery mają swoje nazwy, tutaj zostajemy uraczone tylko suchym numerkiem. Ale to nie przemawia za kupnem bądź nie więc uznam to za cechę neutralną :)

Lakier ma piękny jasnoróżowy kolor. Na paznokciach dopiero widać, że wpakowano do środka masę shimmeru. Przez grube szkło, z którego zrobiona jest buteleczka go nie niestety nie widać.

Kolejną rzeczą jest rozlewanie się lakieru poza paznokieć (na zdjęciu obok możecie zobaczyć co się dzieje. A malowałam prawą ręką).

Substancja jest bardzo rzadka, ciężko nabrać na pędzelek odpowiednią ilość. U mnie pojawia się jeszcze ten problem, że jak lakier schnie, to mimo, że trzymam ręce na płaskiej powierzchni to lakier spływa na końcówkę paznokcia. Na brzegu jest go więcej, a w okolicy skóry prześwituje paznokieć. Pojęcia nie mam dlaczego się tak dzieje.
Do pełnego krycia potrzebne 3 warstwy (a i tak przy malowaniu lewą ręką tyle nie pokryje wszystkich zacieków) :(
Jak już uda nam się przetrwać z pomalowanym paznokciem do wyschnięcia to lakier utrzymuje się 2 dni bez topa. Całkiem nieźle.
Same musicie ocenić, czy taki kolor jest wart takich problemów :). Piszę o tym lakierze bo wiem, że jeszcze w niektórych Rossmanach mają kolekcje różaną :)
Cena to ok 6zł.

Przejdźmy teraz do przyjemniejszej części!

Moim najlepszym kosmetykiem z Lovely jest paletka z serii "Magnetic You Collection". Nie znalazłam na opakowaniu numeru ani nic z tych rzeczy więc nie powiem nic więcej na ten temat :)
Uwielbiam ją za to, że jest kompaktowa, cienie się nie kruszą mimo przewracania kosmetyczki i spadania z biurka na podłogę. Jedyne, do czego mogę się przyczepić to to, że zamknięcie popsuło mi się już po drugim otwarciu i teraz się nie trzyma. Muszę zaciskać je recepturką, co już nie wygląda tak ładnie :(.
W pudełeczku mamy 5 cieni. Wszystkie z zawartością drobinek rozświetlających.

 Na oku prezentują się bardzo ładnie. Nie osypują się. Bez bazy wytrzymują do 8h. Nawet na moich tłustych i opadających powiekach sobie radzą równie dobrze, co cienie z paletek Sleek.

Obok swatche cieni. Oczywiście zdjęcia nie oddają dobrze kolorów :) Moim ulubieńcem jest piękna miedź! <3

Cena paletki to ok 12 zł. Ja swoją kupiłam w Rossmanie za -40%! :D


Wyszła notka gigant, dlatego żegnam Was Wielkanocnie razem ze swoim Zajączkiem ;)


sobota, 2 marca 2013

Wielki powrót i Essence transparentny puder

Po ponad półrocznej nieobecności witam Panie.
Nie będę się może tłumaczyć dlaczego, po co i jak. Nie było mnie z nawału roboty przy studiowaniu, pracy i innych tym podobnych rzeczy. A ponieważ zaczął się dla mnie nowy semestr i nowy kierunek studiów to mam trochę więcej czasu i postanowiłam wskrzesić bloga. A może trafię w Wasz gust żeby pokazać Wam coś wartego uwagi.

Chciałabym zacząć od produktu, który zostaje wycofywany przez markę Essence, a którego jestem wielką fanką. Mowa tutaj o transparentnym pudrze.
Małe, zgrabne pudełeczko mieści 15,5g sypkiego, białego pudru. Po odpakowaniu zobaczymy sitko, które wg mnie mogłoby mieć trochę mniej dziurek, ale jakoś sobie z tym fantem radzę :)

Wydaje mi się, że puder nadaje się tylko do nakładania pędzelkiem, bo nie za bardzo wyobrażam sobie wklepywania tego pudru gąbką w twarz, ale jeśli któraś z Was próbowała to chętnie się dowiem, jakie są efekty :)



Biały proszek zamknięty w opakowaniu wygląda trochę jak proszek do pieczenia (i tak samo kręci w nos, jak się go nawdycha :P ) Wystarczy nabrać trochę na pędzelek, ostukać nadmiar kosmetyku i można omieść twarz.

Efekt? Matowa skóra na cały dzień. Długo szukałam pudru, który zmatowiłby moją twarz na dłużej niż kilka godzin. No i znalazłam! Oczywiście musi być wycofywany ;) W zamian za niego wprowadzony ma być sypki puder w innym opakowaniu (tylko tyle da się wywnioskować z obrazków, nie wiem czy skład się zmieni - oby nie!) oraz prasowany puder.

W razie co zabezpieczyłam się całkiem nowym pudełeczkiem mojego ulubionego pudru. To już moje czwarte opakowanie i mam nadzieję, że nadal będę mogła się nim cieszyć :)

Poniżej możecie zobaczyć nałożony palcem i jeszcze niżej roztarty na dłoni. Niektóre dziewczyny mówią, że bieli skórę i wchodzi w zagłębienia. Ja niczego takiego nie zauważyłam. Nie nakładam tony, tylko odrobinę, bo tyle wystarczy na omiecenie całej twarzy :)

Cena również zachęca, dlatego serdecznie polecam! Przed wycofaniem jeszcze skorzystajcie z dobrodziejstwa tego kosmetyku :)

Cena: 14,99zł /15,5g



piątek, 27 lipca 2012

Apart żel pod prysznic, płyn do kąpieli i mydełko oraz rozwiązanie konkursu!

Hej!
Jak zwykle mam poślizg. Ale tak to już w moim życiu bywa. Nieważne jak bardzo się spieszę to i tak się spóźnię. No nic.

Na wstępie zaznaczę, że opisuję z każdego rodzaju produktu po jednym, bo różnią się one tylko zapachami, nie właściwościami :)
W poprzednim poście pokazywałam Wam dobroci od marki Apart. Zacznę od płynu do kąpieli (zapach jedwab i noni). Nigdy nie przywiązywałam do niego wagi. Kupowałam w hipermarketach 5litrowe baniaki - te najtańsze, bo szkoda było mi kasy na taką poboczną rzecz. Do tego produktu byłam sceptycznie nastawiona. No bo co takiego może dać mi płyn do kąpieli. A tu psikus. Zauważyłam, że moja skóra jest w dużo lepsze kondycji po kąpieli w tym płynie. Mimo ponad godziny siedzenia w wannie moja skóra nie wygląda, jak ususzona śliwka, jest nawilżona na tyle, że nie ma potrzeby używania balsamu po kąpieli. Do tego płyn pięknie pachnie i zostawia zapach na skórze - duży plus za to. Najmniej pasuje mi wersja zapachowa z oliwką, ale mimo wszystko też jest fajna :) Mała ilość wystarczy do zapienienia całej wanny. Piana NIE znika po 5 minutach. Piorę w nim również ściereczkę z mikrofibry, której używam do OCM i na twarzy nie wyskoczyły mi żadne niespodzianki więc płyn jak najbardziej na plus. Jak wykończę to, co mam w domu, to na pewno pójdę do sklepu po kolejne wersje zapachowe ;)
płyn do kąpieli - najbardziej lejący ze wszystkich kosmetyków
Kolejne jest mydełko do rąk (figa i irys). Po pierwsze - cudownie pachnie. Uwielbiam ten zapach i czasami otwieram kosmetyki o tym zapachu w pokoju, żeby się naniuchać. Działanie ma w sumie podobne do żelu pod prysznic, który opiszę niżej. Nie wysusza skóry dłoni, dobrze myje i zostawia przyjemny zapach, który utrzymuje się dość długo, ale nie jest nachalny - bardzo przyjemny. Również chciałabym wypróbować inne zapachy. 
mydło do rąk - irys i figa
 Na punkcie żeli pod prysznic mam troszkę hopla. Uwielbiam je chomikować, kupować przeróżne wersje i mam naprawdę niezły zapas w szafie. Używam po troszku każdego, żeby mi się nie znudził. Również bardzo ładnie pachnie, chociaż ta wersja najmniej mi odpowiada. Myje również bardzo dobrze, nie wysusza skóry a zapach nienachalnie utrzymuje się przez jakiś czas na skórze. Ja już czasami nie czuję ale mój facet cały czas mówi, że ładnie pachnie :) Wydajny, bo wystarczy mała ilość żeby się dokładnie wyszorować.
żel pod prysznic - oliwka i buriti
 Podsumowując - kosmetyki dobre i tanie. Warte uwagi. Dużo ładniej pachną od jakiś Orginal Source czy tych innych marek. Jestem totalnie za :) Poniżej dla zainteresowanych skład mydła do rąk. Mi on i tak nic nie mówi. 

Dziękuję firmie Apart za możliwość przetestowania tych kosmetyków. Ten fakt w żaden sposób nie wpłynął na moją ocenę produktów.

I na sam koniec chciałam pogratulować dziewczynom, których odpowiedzi najbardziej spodobały się mi i mojemu lubemu. Już do Was wysłałam maile z prośbą o adresy ;)
Gratuluję:
- Jadźka
- Tara-mara
- K-arola
- Tuuucha
- dusia89

czwartek, 5 lipca 2012

Apart - współpraca, konkurs i... mój mały przyjaciel :)

Hej!
Z powodu wolnej chwili postanowiłam strzelić sobie notkę!
Wczoraj po przyjściu do domu zobaczyłam w przedpokoju dwa wielkie pudła. Pierwsza myśl, a pewnie do sąsiadów coś przyszło. Druga - nie, to przecież nie do mnie z Apartu, bo to od tej firmy spodziewałam się paczki. Ale patrzę wszystko gra. Moje nazwisko, adres się zgadza - to otwieramy.
Biedny Pan Kurier musiał tachać te dwa ciężkie pudła w takie gorąco na czwarte piętro.

Zobaczcie jak firma Apart obdarowała hojnie mnie i Was ;)


Przepraszam za jakość zdjęcia. Wczoraj nie zrobiłam ze względu na to, że ledwo weszłam do domu, a na dworze zrobiło się pioruńsko ciemno i zaczęła się burza. Dzisiaj było podobnie, ale coś tam udało mi się cyknąć żeby Wam pokazać!
W paczce były płyny do kąpieli, żele pod prysznic i mydełka w płynie z serii ProBIOtic. Wszystko już przewąchałam. Pachnie naprawdę rewelacyjnie!
Za testowanie zabieram się pełną parą, bo kąpiele uwielbiam <3.

Teraz czas na przyjemniejszą część notki ;) Dla Was zostało przygotowanych 5 zestawów. Każdy składa się z żelu pod prysznic, płynu do kąpieli i mydełka.
Żeby mieć szansę zdobyć jeden z tych zestawów musicie wypełnić kilka prostych warunków ;)

UWAGA -  ODPOWIEDZI WYSYŁAMY TYLKO NA TEN ADRES EMAIL:
moniaaa_c@o2.pl

Warunek konieczny:
1) Odpowiedzieć w kilku zdaniach na pytanie; "Opisz, twoim zdaniem, najbardziej relaksującą kąpiel".

Będzie mi również bardzo miło jeśli będziecie chciały dodać mój blog do obserwowanych i do blogrolla ;) Ale nie jest to warunek konieczny.
Wysyłam tylko na terenie Polski!

Konkurs trwa do 19 lipca do godziny 23:59.
Wyniki ogłoszę dnia następnego :) Z przysłanych zgłoszeń wybiorę 5, które zostaną nagrodzone jednym z pięciu zestawów (zapach to jedwab i noni). W skład komisji sędziowskiej będę wchodzić ja i moja druga połowa ;)
Życzę powodzenia!

Tak dawno mnie nie było, że nie zdążyłam Wam przedstawić mojego pomocnika numer dwa. Jest ze mną od marca i jest hmm, co tu dużo mówić... Baranem ;)

 

piątek, 29 czerwca 2012

Flos-lek kremy, kremiki, maseczki...

Hej!
Jak zwykle po długaśnej przerwie, ale nareszcie skończyłam sesję, w pracy mam tydzień wolnego więc nudzę się w domu. Pomyślałam sobie, czemuby nie napisać notki, dawno tego nie robiłam. Kiedy nie pisałam nic tutaj, to jednak się nie obijałam! Testowałam różne różności, które czekały na swoją kolej. Dzisiaj słów parę o kremach i masce z firmy Flos-lek. Uwielbiam tą firmę. Polskie, porządne i tanie kosmetyki. Czego chcieć więcej?

Pierwszy na tapetę idzie Krem Nawilżający Hydrobalans:

        

Nasze początki były niezbyt ciekawe. Kremu nałożyłam 'normalną' ilość na twarz i później cały czas musiałam się wycierać, bo twarz masakrycznie mi się przetłuszczała. Kolejnego dnia to samo i skapitulowałam. Stwierdziłam, że takiego tłuściocha używać nie będę. Po kilku dniach wpadłam na pomysł, że być może nałożyłam tego cuda za dużo. To był strzał w dziesiątkę. Żeby wysmarować twarz potrzebujemy tylko musnąć paluszkiem po wierzchu kremu. Na zdjęciu kremu widoczny ubytek po pół roku stosowania (czasami zdarza się zapomnieć, ale ogólnie naprawdę jest bardzo wydajny)

Co mi się w nim podoba?
- napina, nie naciąga,
- super nawilża na cały dzień,
- przedłuża trwałość makijażu, a pod BBcreamem wreszcie nie widzę suchych skórek na nosie)
- nie uczula, nie zapycha, nie podrażnia
- przyjemnie pachnie, bardzo delikatnie
- mam po nim fajnie gładki pyszczek

Wad nie zauważyłam, jak dla mnie idealny krem (2 pozostałe również, tylko w innych przypadkach :D )

O kolejnych kremach nie będę się za bardzo rozpisywać. Są równie dobre, jak ten. Pierwszy lepiej sprawdził się w porze zimowo-wiosennej, kiedy to jeszcze jest dość chłodno na dworze, kaloryfery jeszcze grzeją i skóra nie wie do czego się przystosowywać.




Kolejnego kremu używała moja rodzicielka i jest równie oczarowana firma Flos-lek, co ja. Uwielbia ich żel bionawilżający równie mocno, jak ten krem.
Mama twierdzi, że dobrze nawilża i napina skórę, a ja potwierdzam, że zmarszczki widocznie się wygładziły i twarz jest ładnie rozświetlona dzięki niemu. Godny polecenia!

Ostatnia rzeczą jest maseczka - bez spłukiwania. W pakiecie mamy 2 saszetki chyba po 5ml każda. Każda saszetka starcza na 3 obfite 'smarowania' twarzy. Ładnie pachnie, napina skórę i wygładza zmarszczki. Lubię ją stosować, chociaż przez jakiś czas twarz się troszkę lepi. Ale można jej to wybaczyć, bo naprawdę działa i jest tania. Ok 3.5zł  (chyba :P )



poniedziałek, 14 maja 2012

Make up Factory - pomadka i eyeliner

Długo szukałam dobrej i trwałej nudziakowej pomadki. Kiedy w paczce do testów zobaczyłam pomadkę z Make Up Factory to bardzo się ucieszyłam. Niestety długo musiała poczekać aż będę mogła ją przetestować, ale w końcu się doczekała. 

Jestem nią naprawdę zachwycona. Zamknięta w gustownym i solidnym opakowaniu szminka ślicznie prezentuje się na ustach. Niżej przedstawiam połowę ust z pomadką i połowę bez. Różnica jest sutbtelna, nienachalna. Naprawdę bardzo mi się podoba.

Nie wysusza ust, jest trochę 'wilgotna'. Zjada się równomiernie, ale pod względem wytrzymałości może konkurować ze szminkami Rimmela - lasting finish - więc jest naprawdę dobrze.
Niestety nie jestem w stanie powiedzieć co to za kolor, ewentualnie jego numer - tutaj minus za to, że muszę się domyślać co jest numerem, a co nie (chyba, że tylko ja mam takie dziwne oznaczenie pod spodem).

Podsumowując produkt dobry i trwały - zarówno zawartość, jak i opakowanie. Godny polecenia!

Kolejnym produktem tej samej firmy jest liner w jasnym złoto-srebrnym kolorze. Jest mi ciężko sprecyzować jaki to dokładnie kolor, bo pod różnymi kątami wygląda inaczej.  Na zdjęciu wyszedł akurat na srebro z drobinkami.

O ile do samego koloru i utrzymywania się na powiece nie mam nic złego do powiedzenia, o tyle do samej aplikacji mam pewne zarzuty. Jak widać na zdjęciu produkt nie chce się równomiernie rozprowadzać. Każda kolejna poprawka powoduje, że w miejscu, którym dotykamy pędzelkiem tworzy się prześwit, a produkt zbiera się po bokach. Trzeba się wprawić w malowaniu tym linerem, żeby malować się dobrze. 
Ale nie jest tak źle, ponieważ z powodu jasnego koloru nawet te niedoskonałości są słabo widoczne.
Liner ładnie rozświetla i odświeża spojrzenie. Na początku nie wiedziałam do czego go używać ale wpadło mi do głowy, żeby pomalować nim wewnętrzny kącik oka. Wypadł naprawdę dobrze i wygląda tam bardzo fajnie. Brokat nie rozłazi się po całej twarzy. Jeśli damy mu zaschnąć to utrzyma się na powiece cały dzień. Z demakijażem również nie ma problemów.

wtorek, 27 marca 2012

Oriflame - Tusz do rzęs oraz dezodorant w kulce


Hej Dziewczęta!
bardzo wygodna szczoteczka
U mnie znowu cisza... Przechodzę przez dość trudny okres w życiu i jakoś blogowanie mi nie w głowie. Ale mam nadzieję, żę przegnałam to, co złe i niepotrzebne i będę mogła teraz zająć się przyjemniejszymi sprawami niż zamartwianie się.
Trochę zaniedbałam swój obowiązek zrecenzowania super tuszu od Oriflame, a dzisiaj właśnie dowiedziałam się, że był limitowany i być może nie pojawi się już w ofercie ;/ Muszę przeprosić Panią Elwirę, która mi zaufała, a ja no co tu dużo mówić, dałam ciałam. Ale do rzeczy. Mam nadzieję, że ten tusz się jeszcze pojawi i będziecie miały okazję go kupić, bo jest naprawdę fenomenalny.

Zacznijmy od opakowania - ładne i proste. Bez zbędnych upiększaczy.
A teraz pokaż kotku, co masz w środku. Tusz na początku trochę mnie przeraził. Bo niby w jakiej sytuacji miałabym pomalować rzęsy na srebrno? Ale przełamałam się i w domowym zaciszu rozpoczęłam eksperymenty.
oko bez srebrnego tuszu (+pomalowana grzywka =.=)
Na rzęsach tusz wygląda bardzo naturalnie. Przyciemnia rzęsy i ładnie obija refleksy świetlne, dzięki czemu nasze spojrzenie wygląda świeżo.
Od strony technicznej pare słów. Tusz nie kruszy się, nie rozmazuje, ale łatwo się go pozbyć mleczkiem czy innym cudem do demakijażu. Nie jest jednak wodoodporny, więc przy płakaniu i deszczu trzeba uważać.
Wytuszowane na srebrno
Jestem również posiadaczką wrażliwych oczu i praktycznie wszystko nowe mi przeszkadza. Z tym tuszem nie było problemów. Nie musiałam przyzwyczajać swojego oka do niego, bo od samego początku nie działo się kompletnie nic. Ogromny plus za to.

 Ma jednak jedną wadę. Jeśli będziemy próbowały napakować go na rzęsy za dużo, to paskudnie je poskleja i nawet szczoteczka nam nie pomoże ;/

Odkryłam również, że tusz wygląda jeszcze lepiej, jako nakładka na drugi - czarny tusz. Wtedy oczy są jeszcze ładniej podkreślone ale to nadal bardzo delikatny i naturalny efekt. W sam raz do pracy czy szkoły.

Jeśli macie możliwość kupienia tego tuszu, to serdeczine go polecam. Jest mi przykro, że zwlekałam z recenzją i teraz być może większość z Was nie będzie miała możliwości go wypróbować.

Kolejną rzeczą od Oriflame jest dezodorant w kulce.
Za dużo na temat niego nie powiem, bo ileż można się zachwycać nad dezodorantem ;p Powiem tylko, że jest to dobry produkt.

Po goleniu zawsze miałam problem z doborem dobrego dezodorantu, który nie będzie podrażniał mojej skóry. Znalazłam już dwa. To jest właśnie jeden z nich. Jest delikatny, nie szczypie i bardzo ładnie pachnie. To, do czego mogę się przyczepić to to, że bardzo wolno schnie, a to jednak spory problem jeśli chcemy na szybcika się 'odświeżyć'. Ja jednak zawsze smaruję się po wyjściu spod prysznica, jak jeszcze biegam bez bluzki po domu i wtedy wszystko jest cacy.
Co do ochrony przed potem to nie wypowiem się, bo używam blokera z ziaji, który sprawdza się znakomicie.
Jako duet działają niezawodnie. Bardzo lubię go używać i przez swoja konsystencję jest bardzo wydajny. Jak mi się skończy, to na pewno go zakupię.